Free travel home page with storage for your pictures and travel reports! login GLOBOsapiens - Travel Community GLOBOsapiens - Travel Community GLOBOsapiens - Travel Community
Login
 Forgot password?
sign up


Top 3 members
wojtekd 55
pictor 40
Member snaps

Andrzej's Travel log

about me      | my friends      | pictures      | albums      | reports      | travel log      | travel tips      | guestbook      | activities      | contact      |

Wiecej wpisow o biezacych podrozach mozna znalezc na Twitterze: http://twitter.com/ostrand_ao

Log entries 71 - 80 of 120 Page: 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12



Jan 01, 2013 10:00 PM 02.01.2013 (cz. 1): Zolte oblicze piekla.

Znow mamy pobudke przed switem. Chwile po 4-ej rano wyjezdzamy. Udajemy sie pod wulkan Ijen. Po godzinie jestesmy w Post Paltuding, to najdalsze miejsce do ktorego mozna dojechac autem. Stad pozostaje podejscie do wulkanu okolo 3km. Dobra droga, idziemy dosc szybko. Loe na czele, z czasem robi sie stromo. Idzie sie ciezko, jest slisko. Ida razem z nami tragarze z wiklinowymi koszami po zolty skarb Ijen - siarke. W koszach tych na swych barkach znosza jedorazowo okolo 60-80kg urobku... Wokol jest zielono - las deszczowy i niebywala cisza (przeciwienstwo Bromo), slychac jedynie ptaki, malpy i... Leonka. Po okolo 1.5h wspinaczki jestesmy na gorze. Krajobraz zmienil sie calkowicie - widac tylko roznokolorowe skaly - bogactwo mineralow. Jest bardzo dobra widocznosc. W dole krateru widoczne jest przede wszystkim jezioro w kolorze turkusowym... wypelnione roztworem kwasu siarkowego(VI) i ogromna iloscia zwiazkow chemicznych zawieraj?cych pewnie z po?ow? pierwiastków z tablicy Mendelejewa. Jest to jeden z najkwasniejszych rotworow, o pH okolo 0.3 (!), wystepujacych w naturze. Z jednej strony krateru wydobywa sie intensywny dym wulkaniczny (erupcje freatyczne), a wokol wszystko jest pokryte szaro-zoltym proszkiem - siarka. Schodzimy w dol, droga jest bardzo, bardzo stroma... Leonka asekuruje ja i pomaga mi caly czas jeden z tragarzy... im bllizej dna krateru, tym trudniej schodzi sie... po drodze co chwila musimy mijac sie z tragarzami, uginajacymi sie pod ciezarem koszy... dopiero teraz mozna pojac dlaczego jest to jedna z najciezszych prac na ziemi... (powstal dokument BBC opisujacy ta katorge, http://www.youtube.com/watch?v=NQULD1GRoGw)... My mamy klopot z poruszaniem sie bez obciazenia, a oni ida z ciezarem, ktorego ja nie zdolalbym nawet podniesc... Chapeaux bas! Dochodzimy do dna krateru, do poziomu jeziora. Dym wydobywajacy sie z krateru jest potwornie duszacy i szczypiacy.



Jan 01, 2013 10:00 PM 02.01.2013 (cz. 2): Ku rajskiej wyspie

Gdy wiatr zmienia kierunek i kieruje opary w nasza strone czlowiek dusi sie, chce natychmiadt stamtad uciekac. Ale gdy widocznosc jest dobra widok jest fascynujacy - lazurowe jezioro i wokol wszystko siarczyscie zolte. Z samego krateru wyplywa ciekla siarka, ktora po chwili krzepnie. Robotnicy lomami odlamuja bloki zastyglej siarki i laduja do bambusowych koszy swoj urobek. Pracuja oni w oparach tego toksycznego dymu przez kilkanascie minut. Wydaje sie to wrecz niemozliwe, a jednak... Chwile przygladamy sie ich pracy, robimy zdjecia (ale szybko pada mi bateria w aparacie) i ruszamy pod gore. Pogoda mocno zmienila sie, zrobilo sie mgliscie i jest diabelnie slisko. Tragarze niosacy do 80kg siarki ida bardzo powoli, rozwaznie stawiaja kazdy krok. My podazamy w ich slady. Na gorze ludzie nie moga uwierzyc, ze Leo zszedl na sam dol. Zostaje bohaterem. Po dojsciu do punktu startu chwile odpoczywamy, zajadajac sie bananami w ciescie:) Kierowca zawozi nas do Ketapang. Tutaj lapiemy lokalny autobus jadacy do Denpasar na magicznej wyspie Bali. Wjezdzamy na prom i w ten spasob opuszczamy Jawe. Po pol godzinnej podrozy promem (Leo w kokpicie kapitana) jestesmy na Bali. Od razu widac roznice: inna jest architektura - mnostwo swiatyn i kapliczek poswieconym bostwom hinduistycznym oraz bogato zdobione bramy. Jest bardzo zielono, dominuja rozlozyste palmy. Po okolo 4h dojezdzamy do Denpasar. Dworzec autobusowy jest nowoczesny, polozony za miastem. Tam lapiemy colective taxi i jedziemy do Kuty. Z przewodnika LP wybralismy hotel Mimpi Bungalows i tam zmierzamy. Kierowca wysadza nas przy monumencie-tablicy upamietniajacej ofiary zamachu terrorystycznego z 2002r., w ktorym zginely 202 osoby. Idziemy do hotelu (odnajdujemy go bardzo szybko), bierzemy pokoj z klimatyzacja. Co prawda cena jest wysoka 500kIDR/noc, ale jest warty tej ceny. Po wzieciu prysznica czujemy, ze zyjemy. Idziemy podziwiac ten swiat komercji irozrywki. Do jutra!



Dec 31, 2012 10:00 PM 01.01.2013 (cz. 1): Wrota piekla

Od 1-ej w nocy slychac ryk silnikow zmierzajacych ku szcztowi Bromo. To jeden z najczesciej zwiedzanych wulkanow w Indonezji. Wyniko to z kilku powodow: jest bajecznie piekny (jest powiedzenie, ze jesli nie zobaczysz Mt Bromo, to tak jakbys nie byl w Indonezji...), jest aktywny (od 2010r. jego aktywnosc wzrosla, co jakis czas wyrzuca spore ilosci pylu wulkanicznego i caly czas dymi; w 2012r. kilkukrotnie wstep na jego teren byl wzbraniany), no i kolejny powod - latwo do niego dojechac. Wstajemy o 3-ej. Ubieramy sie cieplo i ruszamy. Wiekszosc zagranicznych turystow korzysta z opcji all inclusive i wszedzie sa dowozeni jeepami. My chcemy zrobic to po swojemu - kierowca dowozi nas do wioski Camaro Lawang (na kretej i bardzo stromej serpentynie widac sznur pojazdow, jakis obled...). Od tego miejsca musimy radzic sobie sami - mamy 5h czasu. Po wyjsciu z samochodu jestesmy przez chwile zagubieni, panuje tam taki zgielk, ze trudnzo zorientowac sie o co tu chodzi... na dodatek jest ciemno i trudno zorientowac sie w terenie. Jest tam tyle motorow i motorowerow, ze slychac jeden wielki jazgot. Zagaduje jednego z kierowcow, ktory wyjasnie, ze do Bromo mozna isc pieszo, ale najlepiej podjechac... mozna motorem, konno, jeepami, na osiolkach i Bog wie czym jeszcze. Probujemy isc pieszo, ale po chwili stwierdzamy, ze przebijanie sie pomiedzy pojazdami w smrodzie nie ma sensu. Decyduje sie na motor, wiec jedziemy. I znow konsternacja - jedziemy w dol... czyzbysmy cos zle ustalili z kierowca?! Po chwili wszystko staje sie jasne, zjezdzamy w dol kaldery starego wulkanu Tennger, ktorego srednica wynosi 13km. Wewnatrz niego jest 5 mlodszych wulkanow, a wsrod nich nasz wymarzony Bromo (2392m)... To co ukazuje sie naszym oczom jest zaskakujace - w dole widac tysiace swiatel motorow, samochodow i ognisk... Zjezdzamy w dol kaldery, pod samo Bromo. Dalej idziemy pieszo. Stozek Bromo pokryty jest jedynie piaskiem wulkanicznym, gdzieniegdzie wystaja jezory zastyglej lawy.



Dec 31, 2012 10:00 PM 01.01.2013 (cz .2):

Podejscie jest dosc trudne, bo piasek osuwa sie spod nog. W najbardziej stromej czesci sa nawet schody, ale dostanie sie na nie jest po prostu niemozliwe... cale sa obstawione mrowiem ludzi. Glownie sa to indonezyjczy w mlodym wieku. Panuje tu atmosfera jakiegos swieta, Ci ludzie spiewaja, krzycza... doslownie czuc podniecenie tego tlumu - wszyscy czekaja na wschod slonca. Wstaje swit, widac w koncu cos wiecej niz tylko swiatelka... pojawia sie niezwykly obraz stworzony przez wulkany... w najblizszym zasiegu wzroku obraz ksiezycowy - stara kaldera wypelniona morzem piasku, dalej az po horyzont widac zielone wgorza niekatywnych juz stozkow wulkanicznych... widok naprawde robiacy wrazenie. Po chwili odpoczynku ruszamy na szczyt... stajemy na waskiej krawedzi kaldery, obstawionej ludzimi do ostatniego skrawka. Naprawde widac stad piekna panorame. Przepychamy sie przez 3-4 rzedy ludzi i stajemy po wewnetrznej stronie kaldery... tego sie nie spodziewalismy, to co ukazuje sie naszym oczom po prostu hipontyzuje... widac przepasc, z ktorej wydobywa sie bialo-szary gesty dym... to istne wrota piekiel! Sciany wewnetrzne sa strome, w tej czesci kaldery jest niewysoka barierka... ale az strach pomyslec co by sie stalo gdyby przeleciec za nia?! Czy tam jest dno, czy prosta droga w otchlan? Nie bede sprawdzal... Ten widok hipnotyzuje. Jest w tym jakies piekno, ale chyba jesze wieksza groza. Calosci tej surrealistycznej atmosferze dodaje ten podniecony tlum... przychodzi mi nawet do glowy mysl, ze to moze dzis i w tym miejscu nastapi koniec swiata, naprawde wymarzone miejsce... Powoli zaczynamy sie przemieszczac po krawedzi kaldery, zmierzamy do jej najwyzszego punktu... stamtad widac m.in. innego dymiacego olbrzyma - wulkan Semeru (3676m). Jest to niebywale doswiadczenie i naprawde spektakularny poczatek Nowego Roku.



Dec 31, 2012 10:00 PM 01.01.2013 (cz. 3): Catimor Homestay

Schodzimy w dol, 'bierzemy' motor i opuszczamy kaldere... spotykamy naszego kierowce i w korku zjezdzamy serpentyna do naszej wioski Ngadisari. Szybkie pakowaniie, oryginalne sniadanie (smazony ryz o smak owocow morza + kawalek omleta) i jedziemy do Probolinggo. Tam wykupujemy kolejny pakiet - dojazd, hotel Warunki tropikalne. + treking na Kawah Ijen. Zaraz ruszamy, mamy dotrzec do miejscowosci Sempol w 6-7h, ale sa nieprawdpodobne korki. Warunki tropikalne - wysoka temperarura i duza wilgotnosc. Na miejscu jestemy po ponad 10h. Zatrzymujemy sie w Catimor Homestay. Glowny budynek pochodzi z czasow kolonialnych z 1984r. Pokoje bez rewelacji, ale posciel czysta, gorzej z lazienka:( Ale na zewnatrz jest basenik z goraca woda i tam bierzemy kapiel relaksacyjna. Po takiej podrozy jet to naprawde przyjemne. Leo po wyjsciu z samochodu, biega jak szalony, szybko lapie kontakt z dwoma Anglikami, ktorzy dotarli tutaj z nami.



Dec 30, 2012 10:00 PM 31.12.2012 (cz.1): W kierunku Bromo

Pobudku przed 7, szybkie pakowanie, kawka i zaraz ruszamy... Tylko musze odzyskac spodnie, bo zostawilem do prania. Po chwil znajduja sie i ruszamy. Przed nami ponad 10h podrozy, ale bedziemy w poblizu Bromo:)
Jedziemy minibusem - typowy transport dla turystow, nic specjalnego. Mimo, ze dziala klimatyzacja jest potwornie duszno, inna sprawa ze samochod nie nalezy do super nowoczesnych. Po okolo godzinie wyjezdzamy z Yagy, ale za oknem widac jeden nieskonczenie dlugi szereg straganow, menazeria roznorodnosci... glownie byle-co i przydrozne bary (otwarte na ulice pomimo ogromnego smrodu spalin). Sa tez stoiska z pieknymi meblami, rzezbami i roznym rekodzielem... mozna sie przyjrzec, bo czesto zwalniamy gdyz jest korek. Przed nami i za nami niezliczona ilosc samochodow, a jeszcze wiecej motorow. Wiec zupelnie nie dziwi fakt, ze korki to normalnosc indonezyjskich drog, szczegolnie na wiekszych wyspach. Jedziemy droga Yogy-Surabaya, jedna z glownych na Jawie. Dopiero po kilku godzinach zaczyna sie zmieniac krajobraz za oknem, coraz wiecej widac pol ryzowych z pracujacymi ludzmi w charakterystycznych kapeluszach. Po 11h dojezdzamy do Probolinggo. Podjezdzamy pod biura organizujace wyprawy na Bromo. Ponoc te firmy to jedna wielka mafia turystyczno-transportowa, ale przeciez nie przyjechalismy tutaj uzdrawiac turystyki... Jest pozno, wiec wiele sie nie zastanawiamy. Bierzemy. W pakiecie jest hotel oraz dojazd pod sam wulkan. Po kolejnej godzinie jestesmy na miejscu. Hotel oczywiscie nie jest zbyt urokliwy, ale posciel jest czysta, ale woda tylko zimna - kolejny raz Leskowi upieklo sie mycie glowy... Jestesmy na wysokosci prawie 2000m, wiec temperatura jest tutaj duzo nizsza, powietrze rzeskie... ufff!



Dec 30, 2012 10:00 PM 31.12.2012 (cz.2): Sylwester w Ngadisari

Pomimo, ze tutaj do nowego roku zostaly tylko 2h, nie ma zadnej fiesty. Wioska praktycznie juz spi, ale dla nich to srodek nocy, tu dzien zaczyna sie przed 3-cia w nocy, gdy rzesze turystow ruszaja ku Bromo... My tez nie czekamy sombolicznej polnocy (zreszta w takiej sytuacji jeszcze bardziej odczuwa sie izulorycznosc wagi tej godziny). Przed nami jedynie 4h do pobudki... czas spac.

PS. Przed hotelem zjadlem zupe, ale byla paskudna... w skladzie podobna do poprzednio jedzonych, ale smakowala jak popluczyny garnka poprzednich zup:(

PPS. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!!!!



Dec 29, 2012 10:00 PM 30.12.2012 (cz. 1): Swiety Borobodur

Leo odsypia zarwane noce, ale w koncu chwile po 9-ej budze go. Male sniadanko i ruszamy na rekonesans, musimy zorganizowac dzien, zdecydowac kiedy ruszamy dalej, poszukac transportu w poblize wulkanu Bromo i jakis nocleg na dzis - ten pokoj dostalismy tylko na jedna noc. Po okolo godzinie mamy plan: zostajemy tutaj jeszcze jedna noc, a jutro rano pojedziemy pod Bromo. Wyjasnia sie tez kwestia noclegu, mozemy zostac tutaj, tylko musimy zmienic pokoj. Dzis jedziemy zwiedzac Borobodur, tylko jest problem - korki i full pielgrzymow (dla budystow Borobodur to jedno z najswietszych miejsc na swiecie). Mielismy jechac komunikacja lokalna, ale boje sie ze nie bedzie biletow, no i bedzie to zapewne podroz meczaca (a mamy juz w planach na jutro ok.10h podroz... wystarczy). Decydujemy sie wynajac na pol dnia samochod... oczywiscie z kierowca, ale jest problem - wszystkie wynajete... w koncu znajdujemy - cena po dlugich negocjacjach 350tys. rupii. Ruszamy. Normalnie jedzie sie ok. 1h, ale nie dzis, dojezdzamy po prawie dwoch. Wjazd na parking to kolejne 20minut... to istne oblezenie! Cena wstepu dla obcokrajowcow bardzo wysoka, Leo tez placi-polowe, dla oslody jest kawka... Ale budowla robi wrazenie. Dla Leonka najciekawsze jest, to ze caly ten kompleks, wybudowany okolo VIII wieku, zostal zasypany prawie calkowicie przez popioly wulkaniczne i odkopany dopiero w XIX wieku. Budowla jest potezna, w podstawie kwadratowej bok ma ponad 110m. Na dolnych poziomach sa refiefy ze scenami z zycia Buddy, a na gornych poziomach dagoby (ksztalt odwroconego kielicha), w ktorych sa posagi buddy... Probujemy odnalezc ten, po dotknieciu ktorego w stope spotyka szczescie... trudno nam ustalic ktory to, wiec wybieramy posag sami - ten z latwym dostepem do nogi:)
Wracamy 3.5h, czterystutysieczne miasto stoi w megakorku...



Dec 29, 2012 10:00 PM 30.12.2012: Jedzenie

I jeszcze kilka slow o jedzeniu... jest pyszne, jemy tylko w tych mobilnych restauracjach, najczesciej na wynos... Leo odsypia zarwane noce, ale w koncu chwile po 9-ej budze go. Male sniadanko i ruszamy na rekonesans, musimy zorganizowac dzien, zdecydowac kiedy ruszamy dalej, poszukac transportu w poblize wulkanu Bromo i jakis nocleg na dzis - ten pokoj dostalismy tylko na jedna noc. Po okolo godzinie mamy plan: zostajemy tutaj jeszcze jedna noc, a jutro rano pojedziemy pod Bromo, dzis jedziemy zwiedzac Borobodur, tylko jest problem - korki i full pielgrzymow (dla budystow Borobodur to jedno z najswietszych miejsc na swiecie). Mielismy jechac komunikacja lokalna, ale boje sie ze nie bedzie biletow, no i bedzie to zapewne podroz meczaca (a mamy juz w planach na jutro ok.10h podroz... wystarczy). Decydujemy sie wynajac na pol dnia samochod... oczywiscie z kierowca, ale jest problem - wszystkie wynajete... w koncu znajdujemy - cena po dlugich negocjacjach 350tys. rupii. Ruszamy. Normalnie jedzie sie ok. 1h, ale nie dzis, dojezdzamy po prawie dwoch. Wjazd na parking to kolejne 20minut... to istne oblezenie! Cena wstepu dla obcokrajowcow bardzo wysoka, Leo tez placi-polowe, dla oslody jest kawka... Ale budowla robi wrazenie. Dla Leonka najciekawsze jest, to ze caly ten kompleks, wybudowany okolo VIII wieku, zostal zasypany prawie calkowicie przez popioly wulkaniczne i odkopany dopiero w XIX wieku. Budowla jest potezna, w podstawie kwadratowej bok ma ponad 110m. Na dolnych poziomach sa refiefy ze scenami z zycia Buddy, a na gornych poziomach dagoby (ksztalt odwroconego kielicha), w ktorych sa posagi buddy... Probujemy odnalezc ten, po dotknieciu ktorego w stope spotyka szczescie... trudno nam ustalic ktory to, wiec wybieramy posag sami - ten z latwym dostepem do nogi:) w nich miejscowi, jedzenie jest swieze, glownie proste dania i prawie kazde za 10tys. IDR (chocia tutaj zaoszczedzimy)... Na przyklad jadlem zupe (chba bakhmi godok) - rosol. Smak boski i na dodatek z roznosciami, jakies pierozki, galki miesne, pieczywko chrupkie i sam juz nie wiem co, ale pyzne... Ryby/kurczak pieczone na weglu, w jakichs pysznych przyprawach... Bierzemy takie rzeczy na wynos, zapakowane w szary papier, sosy i suroweczka (najczesciej warzywa sote i zieleninka)... wszystko je sie rekoma:) Zupa jest tez na wynos w woreczku - miejscowi jedza ja bez lyzki. Ja zupy jadam na miejscu, co prawda jak zobaczylem jak te miseczki myja, to mialem male rozterki, ale po prostu o tym nie mesle... delektuje sie smakiem:) Leo jada tylko ryz. Koncze, bo musze chwile pospac...



Dec 28, 2012 10:00 PM 29.12.2012 (cz.1): To nie sen, to Jawa:)

Metrem nr 2 dojezdzamy do stacji Donghzimen i idziemy na AiportExpress, ale spotyka nas niemila niespodzianka, juz nie jezdzi - ostatni pojechal 20min temu... Bierzemy colective taxi (cena przystepna 50RMB, Leo na kolanach - kazde miejsce musi byc wykorzystane). Dzis lecimy z terminala nr 2 - starszego (przylecielismy na 3 - nowoczesny) liniami AirAsia do Kuala Lumpur. Najpierw przebieramy sie, bo lecimy w cieple klimaty. Odprawa biletowa, paszportowa, kolejne bramki bezpieczenstwa i w koncu wsiadamy, samolot jest wielki A330-300 i wypelniony do ostatniego miejsca. Leo zasypia zaraz po starcie i spi prawie caly lot, ponad 6h. W nagrode dla dzielnego podroznika kupuje mu zestawik z samolotami AirAsia, jak sie budzi jest happy:-) W KualaLumpur ladujemy chwile po 9-ej, temp. 28stopni. Szybko dostajemy wizy, wyplacamy kaske (fajne sa te malezyjskie ringity - bardzo kolorowe). Male amu i idziemy odprawiac sie do Yogyakarty, znow AirAsia... najbardziej mecza te kontrole bezpieczenstwa, wszedzie inne, ale bardzo szczegolowe. Chwile przed 11 siedzimy w samolocie i o dziwo nie ma kompletu. Ten lot bedzie duzo krotszy, niespelna 3h. W Yogyakarcie temperatura 35stopni:-) Ale na mnie jeszcze wieksze wrazenie robi lotnisko, no moze nie nasza hala przylotow, ale terminal w stylu kolonialnym... uwielbiam te klimaty, doslownie jakbym przeniosl sie w czasie 100lat. Bajka! Po ochlonieciu, choc przy tej temperaturze, to nie jest proste, wracamy do spraw doczesnych - wyplacamy kaske. Jak szalec to szalec, wyplacam 2mln rupii indonezyjskich... portfel puchnie niesamowicie, ale czuje sie jak papierowy milioner:( Wiec raczej nie oszaleje, ale mam inny problem, mam piec walut w portfelu i truno mi je nawet rozpoznac, nie mowiac o przeliczaniu...

Page: 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12

Publish your own story!


  Terms and Conditions    Privacy Policy    Press    Contact    Impressum
  © 2002 - 2024 Findix Technologies GmbH Germany    Travel Portal Version: 4.2.8