Free travel home page with storage for your pictures and travel reports! login GLOBOsapiens - Travel Community GLOBOsapiens - Travel Community GLOBOsapiens - Travel Community
Login
 Forgot password?
sign up


Top 3 members
wojtekd 90
Member snaps
thraen

Remik's Travel log

about me      | my friends      | pictures      | albums      | reports      | travel log      | travel tips      | guestbook      | activities      | contact      |

Log entries 21 - 30 of 204 Page: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10



Nov 13, 2013 10:00 PM Wulkan Taal..

Taal nie jest formalnoscia, dzis juz to wiemy, wycieczka na punkt widokowy skad sa robione te wszystkie zdjecia a turysci sie przepychaja przy barierce to jak najbardziej ale tam gdzie bylismy dzis my to myslalem ze ducha oddam, ten wulkan od wewnatrz nie jest taki jak na zdjeciach, rzeki wrzatku, syczace kratery.. a i przy kapieli w tym jeziorze musialem uwazac, wszedzie gotuje sie woda i ulatnia dwutlenek wegla.. a jaka w nim woda zasolona...
Po tych wszystkich wrazeniach, dotleniwszy sie siarka jak trzeba wspinaczka w 40 stopniowym upale po wewnetrznej stronie krateru zeby sie wydostac na gore nie byla przechadzka ale mimo wszystko bylo to ze 40 stopni mniej niz mielismy tam na dole gdyby na brzegu krateru nie czekal na nas gosc z woda chyba bym tam wykitowal bo naszej wody nam braklo zaraz po zejsciu :)



Nov 12, 2013 10:00 PM Na poludnie

Zjezdzamy w dol Luzonu, tu juz nie podrozuje sie tak jak w gore od Manili, nie opowiadalem tu jeszcze o miejscowym transporcie a warto. Komunikacja na Filipinach rozbudowana jest do granic absurdu, przychodzisz na jkis terminal i po kilku minutach juz jedziesz, inna sprawa ze nie zawsze do konca tam gdzie chcesz bo polaczen sa tysiace, w dodatku (co nas spotkalo :) autobus jadacy dokads niekoniecznie wraca te sama trasa i wyladujesz np sto km dalej :)
Komunikacja miejska oparta na jeepneyach to w ogole unikat na skale swiatowa, maksymalnie (policzylem) czekalismy raz na kurs 40 sekund, zazwyczaj czeka sie nie wiecej niz 15 :)
Ale teraz zjezdzamy juz jak wspominalem w dol Luzonu, znalezc jakis autobus jadacy do Tagaytay na skraju wulkanu Taal w miriadach terminali Manili i tysiacach przewoznikow to zadanie z gatunku tych beznadziejnych nawet dla miejscowych ( wierzcie mi, pytalismy wielu :)
Tu przydal sie przewodnik LP bo choc to co pisza niewiele wnioslo to choc wiedzielismy w jakiej dzielnicy szukac (zeby nie bylo za prosto dzielnica tu jest sporo wieksza od Warszawy ;). Tu nieoceniona informacja dla kogos kto bedzie sie kiedys wybieral: kolo rotundy w Pasay na terminalu Genesis odjezdza czasem busik jadacy przez Tagaytay. Nie ma sie czym podniecac, do dziewiecioosobowej Toyoty laduja 20 osob, nie odjedzie poki tyle nie uzbiera chyba ze sie pasazerowie sciepna na zaplacenie za te hehe puste miejsca, slowem Afryka pelna geba. Aha my i tak zaplacilismy za trzy miejsca bo w koncu tam gdzie lezaly nasze plecaki tez by sie dalo kogos upchnac :)
Jakos dotarlismy do Tagaytay i przepchnawszy sie przez armie aktywnych tu naganiaczy od wszystkiego fstoimy na brzegu kaldery wulkanu Taal, a ze nie bardzo wiedzac gdzie wysiasc wysiedlismy na czuja to okazalo sie ze w optymalnym miejscu kolo naszych "rooms for rent" idziemy wiec sie wyspac po tej podrozy a jutro obadamy co tu by mozna... :)



Nov 11, 2013 10:00 PM 17 km plazy.. :)

Filipiny w dalszym ciagu nie moga sie pozbierac po tajfunie, ofiary sa juz liczone w tysiacach a w strone wysp plynie amerykanski lotniskowiec z pomoca, szczerze mowiac mam dosc metne wyobrazenie w czym mozna pomoc tu lotniskowcem no ale w koncu nie jestem fachowcem od klesk zywiolowych.
Jako ze mimo wszystko jestesmy tu na wakacjach urwalismy sie na kilka dni na plaze, stad tez to milczenie tu. Plaza nazywa sie White Beach i jest bardzo fajna, jedna z lepszych jakie spotkalismy, miejsce ma fantastyczny potencjal. Niestety miescowi tam nie maja kompletnie potencjalu.. Przybysza traktuja niemal jak wroga, chyba im tak zostalo po okupacji, skojarzenie zreszta z Wenezuela jakie nasunelo nam sie tu swego czasu nieustannie sie poglebia. Miejscowy woli nie wynajac choc nikogo innego chetnego nie ma niz zejsc z ceny do jakiegos realistycznego poziomu, woli nic nie zarobic niz pojechac za cene jaka jest dla miejscowego itd itp.. w efekcie na tej fantastycznej plazy spedzilismy trzy dni i zwinelismy zagle bo cena za bungalow z bambusa i syfiasty kibel przekraczala cene eleganckiego hotelu w stolicy jesc nie bylo co bo sie nikomu tam nie chcialow knajpie gotowac (jedynej tam zreszta) a i wydostac sie nie bylo latwo bo sie im nie chcialo jechac nigdzie. Przy takiej goscinnosci zycze im jeszcze kiedys choc jednego jeszcze goscia z Europy :) Kwiatkiem na torcie jest zreszta fakt ze nie sposob sie w ogole tam z nikim praktycznie dogadac :)
Wykorzystalismy plaze do maksimum, zwinelismy zagle jakis miejscowy nas w koncu podrzucil do miasta a stamtad juz tylko 6,5 godziny do Manili, tam przesiadka i znow jestesmy w Angeles :)



Nov 08, 2013 10:00 PM Krajobraz po bitwie.

No i po supertajfunie, polowe Filipin szlag trafil, na razie nie ma tam po co jechac zreszta nie ma jak, nawet tam pod Mayonem gdzie bylismy to sie wszystko zdaje sie zawalilo jak widze relacje na zywo w telewizji, wg planów jakie robilismy wczesniej bylibysmy w samym epicentrum tajfunu gdyby nas cos od tego nie odwiodlo (bylibysmy akurat na wulkanie Biliran). A swoja droga to nie ma to jak przyjechac do jakiegos kraju i trafic od razu na najsilniejszy supertajfun w historii, wg porównania jakie tu wlasnie widze w telewizji to ten slawetny huragan Katrina w Nowym Orleanie (210 km/h) to bylo male miki w stosunku do tego co sie tu dzialo (315 km/h). Troche to nam wyjasnilo ale i zawezilo strefe dzialania bo zasadniczo teraz to póki co tylko do góry mapy na dól nie ma sie co pchac.



Nov 07, 2013 10:00 PM Supertajfun w akcji!

Mielismy stad dzis wyjechac, niewiele mozna znalezc powodow do przedluzania pobytu tu w Angeles ale jednak sie znalazly :) Dogonil nas bowiem supertajfun Haiyan i zdecydowalismy ze zostaniemu tu gdzie sie zainstalowalismy az sie wyniesie, w sumie mamy fart ze nie jestesmy w centrum bo tam pierwotnie planowalismy byc a tam jest jakas apokalipsa, masowe ewakuacje i wszystko sie tam wali. Tu mamy solidny betonowy budynek wiec tylko wszystko lata wokol i drzewa sie gna do ziemi ale wewnatrz mamy spokoj procz przejmujacego wycia wiatru. Tak wiec kwaterujemy dalej, przynajmniej sie wysuszymy dobrze po tych przeprawach wczorajszych przez rzeki na Pinatubo a ja bede w troche lepszej formie bo wczoraj przy forsowaniu jednej z rzek prad mnie porwal i centralnie rymnalem na kamienie jak decha bo oczywiscie do konca ratowalem aparat fotograficzny :)



Nov 06, 2013 10:00 PM Pinatubo wziete z marszu :)

No to mamy 1:1 :)
Warto troche informacji o Pinatubo gdyby sie ktos wybieral, bo informacje z LP sa kapke niejasne, przynajmniej ja nie do konca lapie co autor mial na mysli.
Dolaczylismy sie do zorganizowanej wycieczki, to zasadniczo jedyny sposob tu na dotarcie do wulkanu, wszelkie sposoby na wlasna reke wyjda na to samo jesli nie drozej a w dodatku wokol wulkanu rozposciera sie strefa zmilitaryzowana gdzie pilnuje wojsko i w ogole nie bardzo wiem jak wejsc bez przepustki tam skad startuja jeepy. Dostalismy jeepa 4x4 z kierowca (niezbedny, w kilku miejscach ledwie tym przejechalismy) oraz przewodnika (potrzebny jak rybie rower, ale co zrobic lokalsi musza swoje wziac). Dojechalismy dokad sie dalo i dawaj na gore. W przeciwienstwie do zeszlorocznych zmagan na Merapi tu w grupie mielismy samych leszczy w efekcie na brzegu krateru bylismy pierwsi, zeszlismy do wewnatrz i zwiedzilismy co sie dalo zanim te patalachy dotarly na gore :)
Widoki po drodze czarujace, osuwiska rzeki ktorej korytem wedrowalismy do gory wyrzezbione sa przez wode w fantastyczne formy. Co do samego krateru ja osobiscie bylem zdziwiony, jest dopiero 20 lat od praktycznie najwiekszej erupcji zeszlego wieku (nie liczac Katmai) a wulkan nie wykazuje zadnych sladow zycia. Nigdzie tak nie bylo zeby nie bylo w powietrzy sladu zapachu siarki (po drodze daleko od krateru minimalnie dwa ray ale to resztki chyba czegos wyrzuconego wtedy) Jezioro w kraterze piekny turkus, ale woda w smaku wyglada na czysta bez sladow domieszek, zreszta wewnatrz w najlepsze plywaja zaby :) Wewnetrzne zbocza wulkanu tez pieknie porosniete zielenia, slowem wrazenie jakby tam z tysiac lat sie nic nie dzialo, bardzo bylem zaskoczony.



Nov 06, 2013 10:00 PM Pinatubo cd..

Musze robic po dwa wpisy bo mi globosapiensy nie pozwalaja na zbyt dlugie :P
...Tyle pobieznej relacji, zostajemy w Angeles jeszcze do jutra bo trzeba odespac (dzis zerwali nas rano o 4:30 :P) jutro jedziemy do zasr.. Dau (czemu to w poprzedniej relacji bylo :P ) i pomyslimy jak tu sie pchac do gory Luzonu, tu gdzie jestesmy wyglada na spokojnie ale generalnie na Filipinach trwa wielka ewakuacja przed uderzeniem tajfunu, jutro ma dotrzec na Bohol. Ci tam to maja fajnie, dopiero co trzesienie ziemi mieli. Pozdrawiamy :)



Nov 05, 2013 10:00 PM Zaklalbym szpetnie ale nie wypada.

Cos te Filipiny nam ida na razie wyjatkowo pod gorke, ostatnio tak nam kiepsko szlo w Wenezueli, wtedy zwialismy do Ekwadoru i sie odmienilo, ale gdzie stad zwiac?
Po pierwsze jakis Filipinczyk dostal dzis piekny prezent gwiazdkowy z mojego nowego smartfona jaki mi wypadl w autobusie z Manili do Angeles, niech mu idzie na zdrowie jak porzadna chlopina bo pewnie by tu cale zycie na taki pracowal ale ja zostalem na lodzie :P
Warto spytac czemu gwiazdkowy? Ano tu od kiedy przyjechalismy (czyli przed Wszystkich Swietych) wszedzie stoja juz ubrane choinki i mikolaje, w kazdym sklepie oczywiscie koledy, zastanawiam sie czy oni tak caly rok czy startuja gdzies kolo lipca? :)
Zeby nie bylo za fajnie cale Filipiny przygotowuja sie na uderzenie supertajfunu. Mam nadzieje ze tu gdzie jestesmy dotrze dopiero w piatek a wtedy zdazymy sie ewakuowac gdzies na polnoc Luzonu ktory ma szanse ominac.
Wspominalem o Angeles bo tu teraz jestesmy, klimaty mamy tu wyjatkowe bo miasto jest jednym wielkim burdelem, az mi sie nie chce wierzyc ze podobno kiedys bylo tu dokladnie 10 razy wiecej panienek niz dzis :) Niemniej chcac dotrzec na Pinatubo jest to w sumie najlepsza baza wypadowa i (co ciekawe) procz burdeli sa tu ze trzy agencje turystyczne ktore to organizuja inna sprawa ze wiele to sie chyba nie naorganizuja :)
Pozdrawiamy i idziemy zalac robaka tylko poki co nie bardzo wiadomo gdzie bo tu ani zjesc ani wypic na spokojnie, wszystkie bary sa ukierunkowane :)
Aha, na oslode, znowu jestem "top memberem" na glownej stronie globosapiens, milo :)



Nov 04, 2013 10:00 PM Raz z tarcza, raz na tarczy :)

No coz, Mayon musi poczekac do nastepnego podejscia, mimo wszelkich kombinacji nie udalo sie zorganizowac wyprawy, po tej erupcji przy ktorej wykorkowali wspinacze kazdy tu boi sie wejscia jak ognia, najwiecej co nam zaoferowali to wejscie na 1100m, to nawet nie jest polowa wysokosci, Gubalowka ma niewiele wiecej, jak jeszcze uslyszalem ile za to chca to i tak wykazalem duzo taktu ze nie kazalem sie pocalowac.. W desperacji nawet zastanawialismy sie nad wejsiem na wlasna reke, widze ze to jest tu mozliwe, ale pojawily sie takie deszcze monsunowe ze moglibysmy zjechac na rylo wraz z calym zboczem mayona, nawet znajac szlak, do tego trzeba by na wlasna reke wytrzasnac sprzet do zabiwakowania no i oczywiscie maski gazowe bo powyzej 2000 bez nich nie da rady, koniec koncow chcielismy ale jednak nastepnym razem :)
Warto dodac ze ogolne nasze wrazenie poki co z Filipin to fakt ze tu w sumie najlepiej to chyba na pukansko przyjechac i wszyscy tak robia, gdy zas chce sie cos normalnego lub nawet ciut ponadnormalnego zrobic, czyt. wejsc na wulkan w malo turystycznej okolicy zaczynaja sie schody. Ceny jakie spiewaja przyprawiaja albo o zawrot glowy albo o atak smiechu, ten madrala jaki bylsklonny "zaryzykowac" na te 1100m Mayona, spiewal sobie prawie 600 zl hehe.. Generalnie tu trudno sie cos zalatwia. dzis chcac zatrzymac sie w hotelu mimo ze bylismy jedynymi chetnymi goscmi gosc nam mowi ze jest duzo hoteli w miescie innych zamiast np zejsc ciut z ceny. Coz malo turystow ludzie jacys inni :) Plusem jest to ze zasadniczo nigdzie nie ma naganiaczy, chce gdzies jechac ide po prostu do kasy a nie wojuje z tysiacem pacjentow :) Jak na wstepie wspomnialem tym rzem na tarczy, wracamy dzis nocnym autobuem do Manili bo to glowny hub przesiadkowy tu i pomyslimy co dalej :) A Mayon.. pewnie poczeka na nas jak Merapi, az wrocimy i damy mu rade.. :) Pozdrawiamy.



Nov 03, 2013 10:00 PM Mierzymy sily na zamiary :)

Ok, starczy tych knajpianych wynurzen, choc przyznam ze bawilem sie swietnie w Manili. Miasto ogolnie robi bardzo fajne wrazenie, na wskros azjatyckie a z drugiej strony ludzie przyjemni (no z taksowkarzami pare awantur ale to nic nowego jeszcze nam sie wyprawa bez tego nie trafila :), powietrze czyste, nie ma tych zakichanych milionow motorkow, czulem sie bezpiecznie chodzac po jakichs zadupiach nocami. Z drugiej strony cos jest na rzeczy, ilosc ochrony jaka tu jest wszedzie czasem nawet z dluga bronia przekracza wszelkie wyobrazenie, na kazdego np sprzedawce w sklepie przypada ze dwoch ochroniarzy, nigdzie sie nie da wejsc bez kontroli bagazu i detektora metalu.
Lonely Planet nam sie tu wreszcie swietnie sprawdza, ceny sa aktualne, chwalic ten kryzys, no w jednym dali plame, autobusy Isarog nie odjezdzaja tak jak napisali z Aranety tylko maja wlasny dworezec przy terminalu EDSA w Cubao, na Aranecie jest tylko maly stoliczek agenta ktory normalnie nawet nie sprzedaje takich biletow. Dobrze ze sobie zostawilismy trzy godziny na znalezienie dworca, wcale nie za bogato, okolica zreszta dla kogos przyjezdzajacego do stolicy z prowincji musi sie wydawac przedsionkiem piekla, na roznych dworcach bylem ale bajzel, halas i miliony autobusow nie wiadomo dokad nie maja sobie rownych :)

Page: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10

Publish your own story!


  Terms and Conditions    Privacy Policy    Press    Contact    Impressum
  © 2002 - 2024 Findix Technologies GmbH Germany    Travel Portal Version: 4.2.8